MOC!

Zwycięstwo! Bezapelacyjny sukces! Pierwsza setka zaliczona! Na 300 osób startujących do mety doczłapało 190. A ja z chłopakami na 93 pozycji. Może to dupy nie urywa ale będę konsekwentnie lansował propagandę sukcesu 🙂 60 km w 13:05 h! W życiu tyle na raz nie przedreptałem. Dwa lata temu byliśmy z Edkiem na 24 miejscu. W tym byliśmy szybsi o 1h i przeszliśmy prawie 20 km więcej ale impreza zrobiła się mocno popularna i pełno cyborgów i prototypów boga się nazjeżdżało. Stąd adekwatnie dalsza pozycha. Nie zepsuło to jednak nastrojów pełnego zadowolenia z siebie. Do tego żadna z kończyn się nie zepsuła a po rajdowy paraliż zakwaso-mięśniowy szybko ustąpił co uchroniło mnie przed chodzeniem do roboty krokiem johna wayne’a 🙂

no i z tego też powodu nie można pozostawać w miejscu tylko iść za ciosem. Już jutro kolejna odsłona…tak tak…LeExpedition! Jak zwykle w zacnym gronie, tym razem spenetrujemy góry bialskie.

P.S.

mix wywaru z liści koki i yerba mate plus ibuprom forte sprawdza się przezacnie jako dawka uderzeniowa mocy straszebnej 🙂 muszę tego nakupić więcej to w przyszłym roku atakujemy 100 km 😛

2 Responses

  • A to nie jest doping? ;p Kotynieńku musisz podrasować nie tylko swoją kondycję na 100 km ale także sztukę przygotowywania niespodzianek dla marii 😀 jak dotychczas zawodzi;p

Skomentuj ~ona Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *