RUSKI STANDARD

no i wrociłem. zyje i mam sie dobrze. a co najwazniejsze nie zostalem wychedorzony w rzyc przez zadnego niedzwiedzia 🙂
jak mnie ktos pyta jak bylo to odpowiadam dwoma slowami: przygoda zycia. mowie tak ze to po czesci prawda bo takiej wyprawy jeszcze nie kosztowalem a po czesci dlatego ze nie chce mi sie kazdemu tego co chwila opowiadac :p wiec dla wszystkich ktorzy w tym momencie poczuli sie lekko urazeni ze ich lekko olalem relacjonujac moj urlop zdradze troche wiecej:
poczatek wyprawy jak to zwykle bywa mial miejsce na dworcu w miescie na sz (peronu nie pamietam). po przedarciu sie przez rzeczpospolita na bialorusi stwierdzilismy ze maja tam banknoty o nominale naszego grosza co powoduje ze w zaistnialych okolicznosciach zakup papieru toaletowego jest niezwykle nieoplacalny 🙂 w moskwie bralem udzial w pochodzie komunistow na placu czerwonym. ja nie ponial o co im wtedy chodzilo ale towarzysze jedynej slusznej partii byliby ze mnie dumni 🙂 dalej byla teleportacja w dzikie gory altaju. ze to byl rosyjski teleport przygod nie brakowalo. potem na rozgrzewke trzy dlugie dni dymania ze zdecydowanie przyciezkawymi dla bialych ludzi worami na plecach w akompaniamencie padajacego niemalze caly czas deszczu. opanowalismy wtedy do perfekcji sztuke przechodzenia ze stanu mokrego poprzez bardziej mokry do znow mokrego 🙂 a potem nastala jasnosc. kilka dni na lodowcu wspinajac sie coraz to wyzej. pierwsze przeprawy wsrod szczelin powodowaly uczucie lekkiej sraczki co wymuszalo lekkie spiecie posladkow 🙂 jednakze jak przystalo na profesjonalnych profesjonalistow kolejne konfrontacje z nieprzyjaznym terenem byly brane juz z duzym rozluznieniem i sprawialy kupe radochy. z dodatkowych atrakcji all inclusive mielismy ucieczke z plonacego namiotu, kurs odwadniania organizmu, lawiny skalne, poparzenia sloneczne i nielegalny pobyt w kazachstanie.w kazdym razie takiej akcji gorskiej jeszcze nie bylo w naszym wykonaniu. z towarzyszem Czabanem uznalismy to za naturalna ewolucje naszego gorskiego wtajemniczenia i oceniam je w tej chwili na przynajmniej 3 dan 🙂
zwienczeniem syberyjskiej przygody bylo calkowite zacmienie slonca serwowane z energia przybyla z tybetu. ciekawa kompozycja. polecam 🙂

a gdy nam juz sie znudzilo szczytowanie bylo juz tylko wino kobiety i spiew 😀

 

przed nami cel wyprawy

slimak, slimak wystaw rogi 🙂

smigajac posrod szczelin

chwila wytchnienia

jak sobie wykopiesz tak sie wyspisz

rzut okiem na nasz oboz na przeleczy

moja i towarzysza Czabana lanserka pod szczytem 🙂

no i troche wyzej

 

fota do legitymacji czlonka

profesjonalna akcja asekuracyjna

sąsiad pożycz szklankę cukru

no to zjezdzamy na chate

stacjonarny odbiornik do tybetanskiej energii 🙂

 

a fotos by Czabanos

 

7 Responses

Skomentuj ~tata Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *