pomysł, a wlaściwie brak pomysłu, na ten wyjazd sprowadził się do wzięcia urlopu i kupienia biletów do krakowa. potem mieliśmy się martwić gdzie jedziemy. w międzyczasie posypała się ekipa, co zaczyna być już jakąś niepokojąca tendencją. no i ostaliśmy się we dwóch. ja i Mateusz. no a trzeba było jechać. mimo szczerych obaw, że w trakcie prawie tygodnia razem, po trzech dniach nie będziemy mieć już wspólnych tematów do rozmów. bądź, że teoria Mateusza o bezkonfliktowości okaże się mrzonką. no więc postanowilismy zaryzykować 🙂
wybór padł na beskid niski. najbrzydsze ponoć góry Polski. tak przynajmniej zareklamował nam je jeden z 3 turystów spotkanych w ciagu 5 dni na szlaku. No i prawie widzieliśmy często ponoć tam spotykane wilki, żbiki i rysie 🙂 w sumie te najbrzydsze góry spisały sie na medal. zaoferowały nam wszystko czego nam akurat było trzeba. dzikość, przestrzeń i dystans. plus spotkanie z historią, która na owych terenach nie toczyła się zawsze tak beztrosko jak dziś.
propo historii. w podzięce, za te dary, aby zachować równowagę w przyrodzie i nie tylko brać ale również dawać uraczyliśmy wspomnianych, napotkanych na szlaku turystów wielom historiami. o naszych przygodach oczywiście. jako nieustraszonych alpinistach z polszy, walczących wielokrotnie o przetrwanie w najdalszych i wyższych niż beskid niski górach. wychodząc zawsze bez szwanku z niebezpieczeństw wszelakich, szczytując przy tym z sukcesem 🙂 poza spełnieniem dobrego uczynku, czym zapewne było rozpalenie umysłów naszych słuchaczy, było to również zachowaniem pewnego rodzaju higieny. Było panaceum na moją i Mateusza rutynę. Bo ile można słuchać opowiadanych sobie nawzajem tych samych historii, które o ironio przeżywało się najczęściej razem 😀
na wstępie Mateusz, jako model w nienagannej pozie, prezentuje w pełnej rozciągłości „naszą grań”
tutaj w wyniku wyczerpania jego nienaganność jest troche umniejszona. Nie umniejsza to jednak faktu szczytowania najwyżej jak się da na „naszej grani”
w nagrodę zaliczyliśmy ten oto zacny widoczek. z racji wspomnianych wcześniej walorów beskidu niskiego, każdy widoczek jest tutaj w pewnym sensie wydarzeniem. jednak ten z migoczacymi w tle tatrami należy potraktować w kategoriach unikatu.
to miejsce zaliczyliśmy tylko z powodu politycznego wyrachowania
generalnie droga do zrealizowania założonych celów nie była łatwa. mimo hardcorów jakie zgotował nam beskid niski udało się
odnaleźliśmy drzwi do nieistniejącej już krainy,…
…beskidzkie cyberokno na świat…
…i wreszcie wrota samego dzikiego beskidu!
a na koniec istna perełka…
…uchwycona równowaga w przyrodzie!
To ostatnie zdjęcie jest cudowne. Gdzie można znaleźć dokładnie to miejsce?
dokładnie w rezerwacie przyrody „Kornuty”. jest położony w paśmie Magury Wątkowskiej na obrzeżach Magurskiego Parku Narodowego. Sam rezerwat jest bardzo mały więc odnalezienie owego widoczku nie powinno być trudne. Polecam 🙂
siema Horo! 😉 spodziewałeś się że czasem tu zaglądam? fajnie że jeszcze ktoś ze starej ekipy blogerów się ostał 🙂
To, że ktoś tu zagląda wiem bo mam taki licznik z boku 😛 z racji, że owym przybytkiem się nie chwalę to są to zapewne ludzie z nielicznego i elitarnego grona znajacych adres 🙂 Jak widać powyżej też czasami jakiś zbłąkany internetowy wędrowiec tu trafi. A co do konsekwencji tworzenia tego tu, to tak chyba z przyzwyczajenia. I się chyba starzeję bo zacząłem doceniać to co było i sobie czasami zerknąć, powspominać. Bedzie przydatne jak już mnie demencja starcza chwyci.
P.S.
Za odwiedziny dziękuję i przesłanie zrozumiałem. I przepraszam, że do prowokacji musisz sie uciekać żeby mnie zmotywować to odwiedzin Fiołeks Family 😛 Niech to będzie moja obietnica noworoczna do spełnienia w pierwszej kolejności w 2015 😀 Do zobaczenia!