MIELONY Z BURACZKAMI

pierwszy raz w życiu napiszę tutaj o wyprawie, na którą nie pojechałem. nie pojechałem z mniej lub bardziej nieracjonalnych powodów. a bardzo zacna ekipa pojechała. w tatry. a ja nie. bo nie.

do czasu udawałem, że mnie to nie rusza. do momentu jak nie zadzwonili z moka i nie zaśpiewali mi chórem „wish you were here” do telefonu. no i się wtedy wzruszyłem. aż oczy mi się wilgotne zrobiły (jak ktoś, o tym co tu wypisuję, komuś coś powie, to się wyprę). potem jeszcze zostałem osłabiony kilkoma fotosami z zimowego szczytowania ponad chmurami na dachu naszej ojczyzny. a że się chyba na starość jakiś kurwa sentymentalny zrobiłem, to zacząłem szukać w bebechach dysku twardego czasów, gdy to po mojej stronie była przyjemność na rysach w zimie szczytować. dawno bo dawno, siedem lat temu.

no i okazało się, że w archiwum kitram chyba mego najbardziej spektakularnego fotosa. tzn nie mego, bo go Edek zrobił, ale na którym jestem. wychodzi na to, że na niejakiego fejsa go wrzuciłem, a pominąłem tu moje skrzętnie pielęgnowane portfolio 🙂 a więc zatem nadrabiam i podbijam noty za styl

DSCF5490xxx

fotos iście międzynarodowy. Ed strzelał migawką ze szczytu Rys polskich, a ja wdzięczę się do obiektywu z Rys tych już słowackich.

skoro już doszło do takiej sytuacji, że pierdzę w domu w kanapę i wrzucam tu jakieś odgrzewane kotlety, to aby zachować pozory, powołuję do życia nowy cykl „retrospekcja czyli mielony z buraczkami”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *