pomysł na ten wypad pojawił się już jakiś czas temu. a majówka tego roku okazała się terminem sprzyjającym realizacji…
to było jakoś w 4 klasie podstawówki. weszły wtedy nowe przedmioty. „środowisko” zastąpiła historia, biologia i moja ulubiona geografia. zapamiętałem z tych czasów, że na okładce pierwszego podręcznika do gegry było takie gołoborze z gór świętokrzyskich. a w środku zdjęcia z wąwozów krasowych w tamtych stronach…
lata mijały, trochę urosłem i w temacie geografii też się podszkoliłem. dodatkowo spenetrowałem w międzyczasie praktycznie wszystkie pasma górskie w naszej ojczyźnie. wszystkie poza jednym, które jakoś tak nigdy nie było po drodze. no i stąd właśnie pomysł na ten wyjazd. akcja górska w górach świętokrzyskich ze słynnym gołoborzem do zaliczenia! no i z racji, że nasze dwuosobowe stado z ziem odzyskanych jest. mieliśmy dużo zaległości co do wschodnich rubieży naszej ojczyzny. a że ta piękna, i pięknieje jeszcze bardziej za kasę z unii, to postanowiliśmy te zaległości nadrobić. w efekcie wyszedł niezwykle aktywny i intensywny tydzień: prawie 2000 km, 5 miast, 5 zamków, 2 parki narodowe plus góry, szczytowania i…odkrycia geograficzne na skale światową 🙂 było zacnie.
rozpoczęliśmy zwiedzanie od wizyty u starego, poczciwego Bartka.
potem już tylko ciężki trening, przed akcją górską z naszym celem w tle: granią z Łysicą i Łysą Górą w rolach głównych.
trud się opłacił bo atak w stylu alpejskim na dach gór świętokrzyskich zakończył się spektakularnym sukcesem 🙂
siłą rozpędu atakowaliśmy dalej. gołoborze nie miało szans i kadr z lat dziecięcych został osobiście zarejestrowany.
spełnieni sportowo przeszliśmy w tryb zwiedzania miejsko-zamkowego.
przy okazji niejako odnalazłem swój herb rodowy.
dalej w ramach aktywnego wypoczynku ratowaliśmy Sandomierz przed erozją…
…i niczym wielcy odkrywcy w dobie wieku wielkich odkryć geograficznych…odkryliśmy nowe pasmo górskie 🙂
Kazimierz nad Wisłą też uratowaliśmy.
A w Zamościu skupiliśmy się już tylko na podziwianiu lokalnych atrakcji 🙂
P.S.
coś się skończyło i coś się zaczyna. bo to wielkimi krokami zbliża się impreza sezonu. już tuż tuż, aż przebieram nogami z podekscytowania. bo oto po dwóch latach od pierwszej randki czas na drugą odsłonę pt. dolomity. aż mi już ślinka cieknie 🙂