EŁRO 2016

2002, 2006, 2008, 2012. Zawsze wyglądało to z grubsza tak. 3 mecze, zazwyczaj w dupę i do domu. jak coś się już udało wygrać to tylko dlatego, że…wcześniej już było w dupę i wiadomo, że po meczu jedziemy do domu. generalnie jako fan naszej kopanej skazany byłem przez lata na dużych imprezach na permanentne rozczarowanie. a nie było ich specjalnie dużo za mojego żywota (tego świadomego, prehistorii lat 80-tych nie liczę), bo w samych awansach też nasi kibica nie rozpieszczali. stąd wczorajsze, pierwsze w historii ełro, zwycięstwo naszych na inauguracje przyjąłem z ulgą. niby zwycięstwo oczekiwane, bo i kapela nasza najlepsza z tych co dotąd na własne oczęta widziałem. i przeciwnik z tych trochę bardziej kopiących się po czołach. ale poprzednie turnieje tkwiły w pamięci, nie pozwalając zapomnieć, trochę jak drzazga w dupie. bo wtedy też miało być dobrze, a wyszło jak wyszło. stąd teraz takie trochę niedowierzanie, że oto doczekałem tych czasów gdzie coś chłopaki wygrali 🙂

oczywiście to tylko początek i nadal scenariusz 3 mecze i do domu jest możliwy. bo poprzeczka jest nadal zawieszona wysoko. tyle tylko, że tym razem entuzjazm i optymizm mają solidne podstawy poparte na początek 3 punktami na koncie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *