tak się właściwie złożyło że nastąpiły święta. te drugie, bez prezentów. a ja tym razem zapragnąłem odwiedzić rodzinne strony i wspólnie z familią pobiesiadować. ot tak jak to w święta zazwyczaj lud pracujący czyni. jednak tryb „wędrówka” w moim oprogramowaniu nie chciał zbytnio przejść w stan uśpienia bo przecież termin „święta” to naturalne środowisko do wędrowania wszelakiego. Więc aby nie walczyć z tym co świątecznie naturalne oraz z tym co rodzinne postanowiłem się wcielić w rolę Kol. Kierownika i zorganizować familijny trawers pewnego geoparku w pewnym łuku się znajdującym.
Cel operacji: poza spaleniem kilku ponadprogramowych świątecznych kalorii, zlokalizować i utrafić zacny widoczek najlepiej z opcją szczytowania
Skład ataku szczytowego: dwójka młodych adeptów sztuki wędrowania plus Babcia, Dziadek, Tata i Wujek
oczywiście cała operacja była profesjonalnie zaplanowana
mimo tego doszło w grupie do pewnych rozbieżności co do kierunku marszu…
…sposobu pokonywania przeszkód lądowych…
…i trawersowania przeszkód płynnych
w efekcie konieczne było przegrupowanie się w terenie…
i przeprowadzenie zwiadu rozpoznawczo-orientacyjnego
w wyniku którego osiągnięte zostało pełne i bezapelacyjne zwycięstwo! po 10 km wędrówki i 30 m wspinaczki ustrzelony został ten oto zacny widoczek
Macie szczęście,że wyprowadziłem Was z tych krzaków.Kto drogi skraca, ten do domu nie wraca.
faktycznie, szczęściarze z nas 😛