troche potrwalo zebym ogarnal sie i sklecil ten post. jak zwykle zadzialaly czynniki ogolno-okolicznosciowe ktore skutecznie torpedowaly moje checi do zebranie sie w sobie. no ale w koncu nastal moment gdzie wypadaloby sie pochwalic fotami z wyprawy sezonu. moj udzial w niej wcale nie byl na poczatku planowany ale wyszlo jak wyszlo i jestem z tego zdecydowanie zadowolony. ba! zdecydowanie zajebiscie zadowolony trzeba by bylo w tym miejscu napisac. to byla jedna z zacniejszych wypraw w jakich do tej pory mialem przyjemnosc uczestniczyc. a zlozylo sie na to trafna decyzja co do kierunku przygody i glownego celu wyprawy, swietna pogoda, kulinarne rozpusty i jak zwykle zacna ekipa ktora gwarantowala moc wrazen i nieustannie dobra kondycje psychofizyczna 🙂 w tym miejscu moge z czystym sumieniem zareklamowac gruzje (armenie rowniez choc ociupinke mniej) jako swietne miejsce do wakacyjnych uniesien duchowych, gorskich, gastronomicznych czy…sercowych (meska czesc ekspedycji kazbek2010 wie o co chodzi 🙂
autor u bram swiatyni szukajacy odpowiedzi na nurtujace go pytania (jeszcze z przedwyprawowym brzuszkiem)
troche blizej, wyzej i chlodniej
tzw. spacer ku aklimatyzacji
„raki na moja komende wloz” powiedzial kolega Kierownik
ekipa kazbek 2010 w kolejnosci uwiazania do autora: Cfaniak, Koniu, Edziu, Szwagier, Dziki
„delikatny dreszyk emocji na lodowcu” czyli profesjonalnie przeprowadzona akcja wyciagania Edka ze szczeliny
pierwsze promyki nadciagajacego dnia w drodze na szczyt
droga na szczyt ciag dalszy
Dziki w roli glownego wciagajacego
5047m npm i palec Konia na obiektywie
ukłon Dzikiego ku naszemu sponsorowi. w roli billboardow Koniu i ma skromna osoba
Kazbek zdobyty!ruszamy na podboj reszty gruzji!