LA DECIMA

– ” to może Bory Tucholskie?”

zabrzmiało w kontrze do publicznie wysnutej deklaracji przez jednego z Kompanów. owa rzucona na wiatr mówiła, że na dziesięciolecie leExpedition trza wrócić do korzeni. czyli szwędania się po chaszczach przy akompaniamencie latających insektów. cofnąć się do źródeł, w których będzie można po wędrówce w upalny dzień, schłodzić rzyć i piwo.

-„ok” zgodnie chórem odpowiedziała Brać wędrowna

i tak oto w około kilkudziesięciu sekundach zamknęła się debata, na której zgodnie ustalono gdzie dojdzie do konsumpcji i napoczęcia kolejnej dekady z przygodą w formule leExpedition. na tę okazję zarezerwowany był już jeden z nienaruszalnych, świętych terminów. boże ciało! na potrzeby leExpedition celebrowane w tym roku w formie długiego weekendu. z racji wagi wydarzenia frekwencja dopisała, a same wyczekiwanie wśród uczestników na wyjazd przypominały te fanów realu madryt na la decime pucharu mistrzów.

i tutaj mała dygresja w sposób płynny wtrącona, bo od wątku piłkarskiego nie sposób uciec. dziś finał mistrzostw europy w piłkę kopaną. bez naszych. nasi odpadli w przedbiegach. bo formuła tych mistrzostw gdzie gra pół europy zakłada, że z racji że gra pół europy, wiadomo że nie wszyscy grać umieją. dla tych są przedbiegi. trzy mecze w trakcie których naród kupuje co tam na mistrzostwach sponsorzy reklamują oraz chłonie. atmosferę czegoś wielkiego, nadzieję że jeszcze Polska nie zginęła. że tym razem nasi… no ale nie… nie tym razem…tzn znów. na przedbiegach się skończyło. sam Pan Robert wiosny nie czyni. osobiście sam znów dałem się nabrać łudząc i śniąc o naszej futbolowej potędze. nawet tutaj jakieś poematy piłkarskie chciałem pisać, ale skutecznie ma chuć pisarska po kolejnych skopanych meczach w impotencje się przeradzała. po przedbiegach skupiłem się na oglądaniu tych którzy bardziej umieją, czekając na finał by przy tak godnej okazji finalnie zrelacjonować otwarcie kolejnej dekady…

no…wyglądało to tak 🙂

i to tyle na dziś

PS

jeszcze tylko tak przy okazji wspomnę, że z racji ponad dwóch dekad doświadczenia i sukcesów w branży buszkraftingowej i dekady tworzenia legendarnej marki, czytelnicy czy ludzie na ulicy zadają mi często filozoficzne pytanie z gatunku jak „jak życ panie premierze?”

więc odpowiadam:

najważniejsi są ludzie. towarzysze wędrówki, na których zawsze możesz liczyć. takich co w chwili próby poniosą Twoje browary

mieć swoje miejsce na ziemii. port z którego wypływa się na szerokie wody i powraca z dalekiej podróż. życiowa boja, której można się zawsze trzymać

dbać o siebie, o formę i odpowiednią suplementację, najlepiej opartą o regionalne produkty

dbać o dobrą kondycję psychiczną zachowując pogodę ducha i pozytywny przekaz w komunikacji interpersonalnej działając w grupie

być otwartym na świat i nowe horyzonty

kultywować duchową wiarę w równowagę w przyrodzie i uprawiać lajf balans

dbać o ognisko domowe, dorzucając co rusz do pieca

no i najważniejsze. dobrze się wysypiać 🙂

ale oczywiście nie wszystko jest takie proste jak się na pierwszy rzut oka wydaje

bo oto pojawiają się często przeciwności, które kładą się cieniem na drodze do końcowego sukcesu

przysłowiowe kłody pod nogi od losu, które próbują Cię wytrącić z obranego kursu

trzeba wtedy zakasać rękawy, wziąć się w garść i ruszyć zdecydowanie przed siebie

można się przy tym trochę poparzyć

oczywiście możemy spróbować zmierzyć się z tym problemem wchodząc w szczegóły

ale wtedy zazwyczaj wychodzi, że…to skomplikowane

reasumując: najważniejsze by na koniec dnia szklanka była zawsze do połowy pełna

i z optymizmem spoglądać ku nowym możliwością jakie niesie kolejny dzień 🙂

THE END