miałem nadzieję, że nigdy nie dożyję takich czasów, ale oto stało się. 1) primo: mamy sierpień i dokonało się pierwsze leExpedition w tym roku. nie w styczniu, nie w lutym czy marcu. kurwa w sierpniu! ten fakt, sam w sobie, jest gwałtem na idei swobodnego wędrowaniu ku przygodzie. tsunami codziennych obowiązków skutecznie w tym roku broniło dostępu do wolnego weekendu, by zebrać ekipę i ruszyć ku przeznaczeniu. 2) drugie primo: fakt powołania drużyny leExpedition wynikał, nie tylko z chęci swobodnej wymiany myśli w koegzystencji z wędrowaniem na łonie przyrody. kolejnym gwałtem na idei był fakt, że zrobiliśmy to z pobudek…politycznych. po raz kolejny zresztą. ale po kolei…
nastał, dopiero co, długi weekend z okazji święta wojska naszego, narodowego (co bardziej bogobojni twierdzą, że to w związku z świętem…jakimś innym). w każdym razie doszło do konfliktu pomiędzy ministrem wojny, a wszechprezydentem, zwierzchnikiem sił zbrojnych, oczywiście narodowych. no i nie wiadomo teraz kto jest szefem. a wróg nie śpi. stąd postanowiliśmy działać! a że praca u podstaw nam nie straszna, to pod pretekstem leExpedition, zawiązaliśmy lokalną komórkę obrony terytorialnej i ruszyliśmy do boju. oczywiście najpierw trzeba było skrzętnie wyselekcjonować najtwardsze jednostki, które zniosą trud partyzantki i będą wiarygodne ideologicznie. były trzy zadania do wyboru sprawdzające kompetencje kandydatów: bieg na 20 km/3-dniowy melanż bez snu/złożenie 30 kg ubranek dziecięcych. Trzech kandydatów zdało celująco i do trzonu wyprawy dokooptowano gwiazdę pewnej regionalnej tv. no bo każda szanująca się drużyna musi mieć przecież gwiazdę w składzie. a że jaka drużyna taka gwiazda, to już inna sprawa 😛
na wstępie wyszło, że przy organizacji komórki obrony terytorialnej, nie będzie tak kolorowo
początkowo zmagaliśmy się z brakami w uzbrojeniu
pojawiły się nieprzewidziane przeszkody, którym musieliśmy stawić czoła
morale spadało. nie wszyscy byli pewni obranej drogi
nie było wyjścia. musieliśmy wejść w głęboki interior, by nasze działania nie zostały zdekonspirowane
dzięki wrodzonej i dodatkowo wytrenowanej później zajebistości, udawało nam się omijać stanowiska ogniowe przeciwnika bez strat własnych
jednakże okoliczny krajobraz wyglądał na spustoszony przez działania wojenne. Polska w ruinie nie była już tylko czystym frazesem.
nie obyło się bez ofiar, trup ścielił się gęsto. tym razem pojawiliśmy się za późno. postanowiono przegrupować szyki i rozpocząć przygotowania do eko-kontrofensywy!
bezapelacyjnym sukcesem misji było zbudowanie struktur naszej komórki. osobiście zostałem mianowany specem od nawigacji i logistyki za co przeogromnie dziękuję 🙂 Czesiu jako rzecznik prasowy odpowiada za marketing i piAr w soszjal mediach
Koniu jest odpowiedzialny za sabotażowe prace podwodne i opowiadanie, działającej destrukcyjnie na psychikę przeciwników, historii o szczelinie 🙂
a Mateusz za kamuflaż grupy 🙂
BĄDŹCIE CZUJNI! OBRONA TERYTORIALNA NADCHODZI!