tzw „urlop po polsku” zakończył się pozytywnym odbiorem budowlanym i można było skupić się na tzw „urlopie właściwym”, który był jeszcze sklasyfikowany w dodatkowej kategorii „podróż poślubna”. tym razem z Małżonką 🙂 chwilowe rozważania gdzie, jak i za ile doprowadziły do konkluzji: wchodzimy w tryb „all inclusive” w wersji plażing z elementami wspinaczki wysokogórskiej 🙂 czyli padło: Grecja, wyspa i Korfu. jak zwykle plan był ambitnie skonstruowany i przewidywał wdrapania się tam najwyżej jak się da
po zameldowaniu się u podnóża góry zapadła decyzja o ataku w stylu alpejskim
mieliśmy dziwne przeczucie, że sprzyja nam zezowate szczęście 🙂
dlatego skrupulatnie wybraliśmy miejsce głównego obozu, z którego wyruszył atak szczytowy
pierwszy etap wspinaczki wymagał zamontowania szeregu poręczówek
im dalej tym teren stawał się bardziej wymagający…
…a im bliżej szczytu świat stawał się coraz bardziej pionowy
jednak po długiej i nierównej walce udało się nam! PANTOKRATOR 906m npm ZOSTAŁ ZDOBYTY!!!
nagroda miała smak espresso z pianką cumulus
nasz sukces uczciliśmy runda honorową wokół wyspy…
…przy akompaniamencie salw honorowych
ten bezapelacyjny sukces potwierdził i ugruntował naszą pozycję w światowym środowisku alpinistów z polszy, jako prekursorów i arcymistrzów stylu all inclusive. oraz zapewnił nam miejsce w greckim panteonie sław wszelakich 🙂