„każdy ma swą szczelinę”…powtarzając za klasykiem.czyli oczywista oczywistość, która w swej prostocie niesie jednak głębię egzystencjalną. niczym rów mariański 🙂 skoro więc rów i szczelina to czemu nie szczyt? tak, żeby było sprawiedliwie. że każdy ma swój. jakiś tam. do osiągnięcia. dyscyplina szczytowania dowolna. ale nie taki jak w tych kawałach z podstawówki, typu:
jaki jest szczyt zręczności? złapać komara w rękawicach bokserskich za jajka.
taki szczyt szczytów, który trzeba zaliczyć. do 18 roku życia. przed trzydziestką. do emerytury. w życiu. stąd dziś będzie relacja ze szczytowania. ale bez gór. tak trochę na opak. bo oto wspiąłem się właśnie na swój szczyt…romantyzmu 🙂
Wenecjo, nadpływamy!
P.S.
na koniec relacji ze szczytu pt. „romantyczna wenecja” slajd z kategorii „tap tap madl” 🙂