UROKI NIEDZIELI I PAN H.

tak sie wlasnie zlozylo ze mamy dzis niedziele i jako ze jestem czlowiekiem szanujacym tradycje postanowilem dzisiejszy dzien spedzic zgodnie z jego przeznaczeniem.czyli ogolnie rzecz biorac odpoczywam i regeneruje sie po wyjatkowo intensywnym tygodniu i staram sie przy tym zbytnio nie przemeczac 🙂 aby zrozumiec moje zapotrzebowanie na tak zwany dzien gospodarczy trzebaby bylo cofnac sie do poczatku tygodnia.a wiec…tydzien rozpoczal sie jak to zwykle bywa w poniedzialek.tego dnia kilkuosobowe grono powitalo na polskiej ziemii dwojke pewnych wyspiarzy ktorzy powrocili do nas z misji powiekszenia irlandzkiego pkb.spotkanie bylo bardzo udane lecz wymknelo mi sie lekko spod kontrolii.planowana kawa lub maly browarek (z racji ze kolejny dzionek byl jak najbardziej roboczy)przerodzily sie w znaczne ilosci roznego rodzaju alkoholu a spotkanie ktora poczatkowo wygladalo bardzo niewinnie mialo swoj final w srodku nocy na jakiejs osiemnastce.biorac pod uwage ze mam blizej do trzydziestki niz do dwudziestki bylo to ciekawe doswiadczenie 🙂 z racji powyzszych wydazen wtorek byl dniem w ktorym moja zdolnosc percepcji byla wyraznie uposledzona.w srode spragniony pilki postanowilem obejrzec jakis meczyk ligi mistrzow w telewizorni.tak sie jakos zlozylo ze przyszlo mi realizowac ten cel w szerszym gronie u niejakiego Fazy.ksywa owego kolegi mysle ze wystarczy za komentarz wydarzen owego wieczoru 🙂 czwartek i piatek minely pod znakiem zawodowego spelniania sie.najpierw praca pod okiem goscia naslanego przez szefa,potem wyprawa do centrum kraju na targi  branzowe gdzie poznalem niuanse biznesu w jakim wyladowalem a na koniec clubbing po miescie w trakcie ktorego mialem okazje poznac ludzi z pracy z troche mniej oficjalnej strony 🙂 sobota  to powrot na ziemie szczecinska,mecz z lechem ktory przypomnial mi dlaczego tak rzadko chodze ogladac na zywo polska pilke kopana i egzystencjonalne rozwazania przy piwku w sali lustrzanej.i wlasnie to natezenie wrazen z calego tygodnia spowodowalo ze dzisiejszy dzien poswiecam na reaktywowanie mych sil witalnych 🙂 bo jutro kolejny tydzien i znow zaczyna sie od poniedzialku po ktorym wtorek wcale nie musi byc taki rozowy 🙂

wracajac wczoraj z lodzi wraz z moim towarzyszem doli i niedoli Pyra zatrzymalismy sie na parkingu przy autostradzie w celu pozbycia sie balastu z pecherzy.okazalo sie ze w samochodzie obok ktorego zaparkowalismy siedzial sobie znany z prasy kolorowej i tv rajdowiec H.dlugo jednak nie zaprzatalem sobie glowy jego osoba poniewaz priorytetem na owa chwile bylo znalesc ustronne miejsce w ktorym moglbym sobie ulzyc 🙂 gdy wrocilem szczesliwy ze pozbylem sie nadmiaru plynow z organizmu pana H juz nie bylo.

zbiegiem okolicznosci akurat tego dnia testowalem osiagi i wytrzymalosc mojego stalowego wierzchowca wiec akurat zaistniala sytuacja wydala mi sie dosc interesujaca i niezwlocznie rzucilismy sie w poscig za panem H.po kilku minutach jazdy w pelnym galopie przed nami na  horyzoncie zamigotala sylwetka uciekajacego bolidu H.gdy juz go dopadlismy okazalo sie ze pomyka z iloscia km/h przesadzona nawet jak na autostrade co troche dziwi bo wlasnie ten pan w tv i na bilbordach przestrzega przed nadmierna predkoscia 🙂 i tak moj rozpedzony wehikul rozpoczal atak.w momencie gdy mijalismy H przyhamowalem i nasze auta ciely powietrze lusterko w lusterko.i wtedy wlasnie doszlo do kontaktu wzrokowego.nastepnie co dane bylo panu H to podziwiac szybko oddalajacy sie uroczy niewatpliwie tyl mojego asteriksa 🙂

 

 

9 Responses

  • Ciekawe co sobie myślał wtedy Pan H. Oglądam transmisję F1 w TV4 i tam też wspomniany Pan H mówi że szczególnie przestrzega przepisów o ruchu drogowym, dając tym samy przykład młodym nie doświadczonym kierowcą… Pewnie sobie kminił, że jest Kur… KUBICA 🙂

  • no… dwóch panów H. rywalizujących na drodze… to musiało źle się skończyć dla jakiegoś kota 😉 a Ty tam uważaj, musisz dożyć kolejnej z serii imprez powitalnych 😉

    • ilosc zabitych kotow w trakcie szalenstw na autostradzie – 0 (chyba bo przy tej predkosci nie zauwazylem zadnego :)ilosc zabitych muszek w trakcie szalenstw na autostradzie – 14,5 kg (wnioskuje po sladach na masce 🙂

  • a ja moim Citroenem wyciągałam 180 km/h 😀 nieźle, zważając, że czerwone diablisko miało ponad 18 lat i sypało się tu i ówdzie 🙂 jakie prędkości osiągam nowym Citkiem nie powiem, bom jeszcze na lotnisku nie sprawdzała 😉

    • tutaj drogi Braciszku nie targ.nie liczy sie ilosc lecz jakosc 🙂 mialem cosik napisac ostatnio ale tyle sie dzialo ze nie bylo jakos czasu.postaram sie poprawic 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *