Co to była za wyprawa! Tego najstarsi górale nie widzieli. Kolejna Wielka Wyprawa Rodzinno-Narodowa napisała historię współczesnego podboju gór. Nigdy wczesniej na starcie nie staneło tylu śmiałków legitymujących się tym samym nazwiskiem. Tego dnia klan H rządził na szlaku! Ale po kolei…
Można bez przesady już chyba rzec, że majówka stała sie tradycyjnym terminem dla rodzinnych akcji górskich w sudeckiej krainie na końcu eski. Nowe świeckie tradycje mają to do siebie, że trza je pieczołowicie celebrować by miały rację bytu. Więc stało sie to co nieuniknione. I to w jakim stylu! To że alpejskim to oczywista oczywistość. Ale to, że w masie charakterystycznej dla ofensywy taktyką obleżniczą, było ewenementem wyznaczjącym nowe trendy! Poszliśmy dosłownie w najwyższej jakości ilość. Moc uderzeniowa zespołu była zdecydowanie nieprzeszacowana, więc cel musiał być na tyle ambitny by starczyło dla wszystkich. Dwa wieżchołki na raz w jednym zmasowanym ataku. Rozpietość w życiowej mądrości i doświadczeniu zespołu wahała sie od 3 do 75 lat, dlatego odpuściliśmy wszystkie gashrerbrumy oraz inne broad piki. Postawiliśmy na lokalne wyzwania…

Klan, który niepodzielnie rządził tego dnia na szklaku.

„Dwie wieże” czyli cel na dubeltowe szczytowanie.

Nastawialiśmy sie na trudny teren mikstowy, ale ostatecznie przeważała wspinaczka w skale. W zespole były różnice zdań co do stopnia trudności, dlatego nie podejmuję się wyceny drogi.
Po dotarciu na grań szczytową witaliśmy sie już z gąską…
…ale okazało sie, że trzeba bedzie na finiszu popracować w pionie na żywca.
Pierwszy sukces był jednak tylko przedsmakiem tego z czym trzeba było nam sie zmierzyć w drugiej rundzie.
Tam czekał na nas współczesny „Komin Pokutników” .

Finalnym aktom ataku szczytowego towarzyszyły gorące dysputy traktujące o prawie homo sapiens do antropogenicznego gwałtu na górskim krajobrazie.

Ostatecznie przyjęliśmy jedyną słuszną narrację pełnego sukcesu, sportowego i przede wszystkim towarzyskiego!
Potem pozostało już tylko kontemplować nad zacnymi widoczkami.

Skontemplowany zacny widoczek nr 1

Widoczek nr 2 w trakcie procesu kontemplacji.

Z racji, że najwiecej wypadków zdarza się w trakcie odwrotu, uważaliśmy by nie zachłysnać się nadmiernie sukcesem 😉

Na koniec dnia kadr pt. „Upojeni i nasyceni sukcesem” 😛