KAWALERSKIE

Freeeeedooooooommmm…krzyczał kiedyś Mel Gibson. Dziś mi to pod czaszką zagrało jak wciskałem „off” wszędzie gdzie się dało na służbowym sprzęcie. Bo oto zacząłem 3,5 tygodniowy (słownie trzy i pół) post od codziennego podgrzewania mózgu falami 5G, maili, asapów, projektów, procesów, programów, gaszonych i wzniecanych pożarów. Zwalniam mój przegrzany procesor do trybu ograniczającego się jedynie do podstawowych funkcji życiowych. Trwać mam zamiar w tym błogim stanie aż osiągnę równowagę i zapomnę pinu do służbowego telefonu.

A propo tego Mela Gibsona z tym jego „freedom” to mi dziś na wspominki wzięło. Pewien Druh, znany i lubiany, główny bohater bestsellera „Szczelina” – Koniu postanowił zmienić coś w swoim życiu i się ożenił. Nie oceniam, sam to kiedyś zrobiłem 😛

Pogratulowałem, na weselu byłem, miód i wino piłem. Zabawa była przednia i zacna. Zdrowie Młodej Pary!

Relacje z tego wydarzenia pozostawiam kronikarzom i nadwornym fotografom. Za to kusi mnie uchylić rąbka tajemnicy, tego co zadziało się w boże ciało. Nieuniknionego. Obrzędu starszego niż najstarsi górale pamiętają. KAWALERSKIEGO!

Stan skumulowanego skupienia gęstego od testosteronu, używek i przygody. Męskiej przygody z widokami w tle…